Praca w Stalowej Woli

Wiedziony obywatelskim i żołnierskim obowiązkiem ratowania Ojczyzny, z kilkoma kolegami chciał zaciągnąć się do wojska. Po kilkudniowej wędrówce dotarli do Krzemieńca (przebyli ok. 350 km). Stąd Jerzy napisał list do matki:

Krzemieniec, willa Kumów, 13 września 1939 r.

Kochana moja Matko,

piszę do Ciebie trochę z próżności, gdyż nic mi uwagi przeczucia o Tobie nie mówią. Miałem wprawdzie jeden straszny moment zwątpienia na kilka godzin przed wyjazdem ze Stalowej Woli – ale teraz wierzę w to, że żyjesz, tylko nęka mnie myśl o tym jak i gdzie.

Za kilka godzin wyjeżdżam z Krzemieńca, dokąd przyjechaliśmy w kilka osób, przedzierając się nocami ze Stalowej i meldując się w wojsku w Równem.

Gdybym nie wrócił – wiedz o tym i bądź z tego dumna, że brałem udział w walce o prawdziwą, wielką Polskę, o państwo w którym przyszłe pokolenia będą żyły według wszelkich przykazań Bożych.

Twój obecny niepokój i twoje cierpienie związane z moją osobą zwalcz i powiedz sobie w duszy: Tobie Ojczyzno.

Bardzo Cię kocham i bardzo jestem z tego dumny, że jesteś moją Matką. Całuję twoje ręce.

Jerzy

j kozarzewski 1937

Następnym etapem było Równe (ok. 90 km od Krzemieńca), gdzie stacjonowała 13 Kresowa Dywizja Piechoty. W Zdołbunowie (koło Równego) napotkali polskie wojsko i zaciągnęli się do 43 Pułku Strzelców Kresowych (Legionu Bajończyków). Po latach wspominał: otrzymałem mundur żołnierski i pomaszerowałem na wojnę. I z tego okresu doskonale pamiętam krajobraz, barwy nieba i ziemi, drzewa, i to mi zostało jako coś bardzo trwałego, prawdopodobnie umocnionego tragicznym przeżyciem Września 1939 roku.

Młodzieńcze marzenia walki o Ojczyznę brutalnie kończy wkroczenie do Polski Armii Czerwonej – 17 września 1939 r. Agresja sowiecka przypieczętowała los Polski, a tym samym polskich pułków walczących na wschodzie. Pułk był naciskany ze wszystkich stron, dlatego też nocą 19 września pod Łuckiem zapadła decyzja o złożeniu broni. Polscy żołnierze dostali się do sowieckiej niewoli. W kolumnie pędzono ich na wschód, a z Ostrogu, na południe, wzdłuż granicy z ZSRR. Gdzieś nad Zbruczem udało się Kozarzewskiemu uciec z konwoju i przedostać do Krzemieńca. Te bardzo mocne i dramatyczne doświadczenia klęski wrześniowej skłoniły Jerzego do przelania swoich przeżyć i wrażeń w strofy. Jeszcze we wrześniu napisał kilka wierszy – jeden z nich o ucieczce z konwoju. Jednak te wiersze w zawierusze wojennej zaginęły. Po ponad pięćdziesięciu latach tak poeta ponownie opisał pozostałe w pamięci obrazy i klimat tamtej poniewierki w przejmującym wierszu „Kierunek – Starobielsk”:

Kurz z drogi się podnosi, włazi w usta, w oczy,

idzie wzwyż ponad głowy, w kłębach się obłoczy,

pokazując z daleka w otwartej równinie

którędy rzeka jeńców martwym ruchem płynie.

Powłóczą oni nogi od chodu kalekie,

na próżno ze snem walczą, klejącym powiekę,

niosą w sercach gotowość sparciałą w daremność,

hańbę klęski bez walki i ciemność. I ciemność,

z której przychodzi zdrada, co zewsząd otacza,

zmieniając los żołnierza w nieznany – tułacza.

Dokąd ten konwój zmierza? Nie znajesz? Nie znaju!

To pewne, że wywodzi wszystkich jeńców z kraju.

Po Łucku etap w Dubnie, później Warkowicze

skąd kierunek na Ostróg, Zbrucz i… pogranicze.

Jakiż krok rytm tu daje? Gdzie jest marsz piechoty,

gdy jednym chrzęstem gwoździ tętni krok stokrotny

i pojedynczych ludzi zwiera w taką całość,

że z człowieczej chwiejności wyciska wytrwałość.

Gdzie choćby więź wzrokowa tak jak w tyralierze,

kiedy wiesz, co się dzieje z sąsiednim żołnierzem

i masz rozeznanie jak się akcja wiedzie:

czy łamie się natarcie czy zwycięsko przejdzie.

Tu idą pogubieni: w rozrzucie i w tłoku,

spędzani ciągle w ciżbę przez kozaków z boku,

by gubić się w bezszyku, w tłumie i w czeredzie –

– choć już się zagubili, każdy w swojej biedzie.

Czy zostać w tym konwoju? Gdzie tu znaleźć kogo,

kto chciałby stąd odskoczyć i pójść swoją drogą.

Może pan, poruczniku?

Lecz kadrze zależy,

by nie opuszczać ludzi i być wśród żołnierzy.

Tak więc sam pozostałeś w przygranicznym sadzie.

Konwój odszedł.

Bez losu, by przetrwać w gromadzie.

Jerzemu, sowieckiemu jeńcowi, pędzonemu kozacką nahajką w nieznane, udało się samotnie uciec z konwoju i przedostać do Krzemieńca. Stamtąd swoje kroki skierował na zachód. Unikając najpierw sowieckich, a później niemieckich patroli, przedostał się do Stalowej Woli, w której mieszkał przed okupacją. Prawdopodobnie przyłączył się do jakiejś grupy pracowników Zakładów Południowych, którzy zaczęli powracać z Wołynia do swoich domów. Stąd udał się do Warszawy.

Powołany w 1937 r. Centralny Okręg Przemysłowy energicznie się rozwijał. Dawał duże możliwości młodym ambitnym absolwentom uczelni. Również Jerzy pojechał do Stalowej Woli, gdzie w sosnowym lesie właśnie dobiegała końca budowa dużych Zakładów Południowych (zakładów zbrojeniowych wybudowanych w niecałe dwa lata – dzisiejsza Huta Stalowa Wola). Pracę rozpoczął 1 marca 1938 r. w dziale mechanicznym, który specjalizował się w produkcji haubic kalibru 100 mm. Został zatrudniony w charakterze referenta materiałowego w referacie zaopatrzenia i zakwaterowany w hotelu urzędniczym.

We wrześniu 1939 r. zbliżał się front. Zakłady zbrojeniowe (inwestycja jeszcze nieukończona) stały się celem niemieckiego lotnictwa. Najcięższe bombardowanie miało miejsce 8 września. Straty były tak duże, że rozpoczęto ewakuację Zakładów Południowych i pracowników na Wołyń, w rejon Łucka i Równego – sądzono, że tutaj sprzęt i ludzie będą bezpieczni – już 17 września okazało się że nie są. 9 września Jerzy oficjalnie zakończył pracę w ZP i znalazł się w gronie ewakuowanych. Z grupą znajomych podążał na wschód z zamiarem zaciągnięcia się do wojska.

Jesienią 1931 r. Jerzy wyjeżdża do Warszawy na studia. Jest praktyczny. Wybrał studia ekonomiczne w Wyższej Szkole Handlowej, (w 1933 r. uczelnia zmieniła nazwę na Szkoła Główna Handlowa), dające konkretny zawód i możliwość usamodzielnienia się.

Matka pozostała w Piotrkowie z nastoletnią Wandą w opustoszałym domu, a Jerzy po przyjeździe do Warszawy zamieszkał u ciotki Zofii Łempickiej, siostry matki, najmłodszej z rodzeństwa. Ciotka mieszkała na Saskiej Kępie, przy ul. Francuskiej. Była bezdzietna, a Jerzego kochała jak własnego syna.

Zofia Łempicka-de Bondy (1893-1964) – siostra matki Jerzego (najmłodsza z rodzeństwa). Była wybitną badaczką języka polskiego, biegle władała kilkoma językami i zajmowała się tłumaczeniami literackimi. W 1934 r. wydała „Słownik rzeczy i spraw polskich”, a w 1939 r. we współpracy ze Stanisławem Arctem, wydali „Podręczny słownik języka polskiego”, skierowany szczególne do młodzieży szkół średnich (taki był profil wydawnictwa Arcta.

j kozarzewski 1937W domu ciotki, Zofii Łempickiej, panował kult Norwida i Jerzy nasiąkał tą atmosferą. U ciotki nastawienie do sprawy związków rodzinnych z Norwidem wyglądało inaczej niż w jego domu rodzinnym, gdzie nie przywiązywano do tego zbyt wielkiej wagi.

Ciotka zajmowała się tłumaczeniami z różnych języków i mając kontakty z literackim światem, weszła w atmosferę norwidowską. Częstym gościem bywał tam, na przykład, aktor i reżyser teatralny Juliusz Osterwa, który jako jeden z pierwszych zdecydował się wystawić „Pierścień wielkiej damy”. W tym domu więc tradycje norwidowskie były żywsze. Pewien kult norwidowski był w domu mojej ciotki. […]. Norwid był poetą (jest nim i dzisiaj) bardzo trudnym i nie można się dziwić, że współcześni mu, a potem następne pokolenia do twórczości Norwida nie przywiązywali większej wagi. Można tu przypomnieć, że Kraszewski odrzucał ze swojego pisma wszystkie wiersze, które mu Norwid przysyłał. Nic dziwnego, że i wśród najbliższych Norwida nie było tego jakiegoś oddźwięku. Owszem, babka moja, na przykład, bardzo lubiła wiersz „Moja piosenka”. Ale czy inne wiersze również?… Jakiegoś smakoszowania się w poezji Norwida nie było.

W czasie studiów, w latach 1931-36, działał społecznie w ramach warszawskiego Akademickiego Koła Polskiej Macierzy Szkolnej (AK PMS), w sekcji świetlicowej oraz pracując jako prelegent.

Polska Macierz Szkolna (PMS) to organizacja kulturalno-oświatowa, działająca w II Rzeczypospolitej. Prowadziła ok. 400 świetlic-czytelni. Największy nacisk kładła na walkę z analfabetyzmem, rozwijała też szkoły powszechne oraz gimnazja ogólnokształcące i handlowe. Pozostawała pod wpływem Stronnictwa Narodowego.

Najprawdopodobniej zaangażował się w tę działalność pod wpływem Stefana Kaczyńskiego, którego matka Zofia działała w Zarządzie Głównym PMS, a Stefan w 1932 r. był już kierownikiem propagandy warszawskiego AK PMS, a w 1934 r. został prezesem Koła Młodych PMS i działał w Wydziale Akademickim ZG PMS. Wtedy Jerzy objął stanowisko kierownika sekcji świetlicowej warszawskiego AK PMS. Koło w swoich działaniach oświatowych przyzwyczajało młodzież do samodzielności i spełniania funkcji społeczno-obywatelskich w duchu chrześcijańskim i narodowym. Nie wiemy, czy Jerzy współpracował z piotrkowskim akademickim kołem PMS, do którego należało kilku jego kolegów.

j kozarzewski dyplom

Odpis dyplomu ukończenia SGH w Warszawie

Ciotka – Zofia Łempicka od lat współpracowała ze Stanisławem Arctem i jego wydawnictwem „M. Arct, Zakłady Wydawnicze S.A.” w Warszawie, przy ul. Nowy Świat 35. Tu wydawała swoje słowniki – stąd tak bliska znajomość z rodziną Arctów. Z jej polecenia Jerzy znalazł pracę w wydawnictwie w okresie od 1 grudnia 1935 r. do końca lipca 1936 r. – pracował w dziale redakcji wydawnictw. Dorywczo pracował też jako pomoc buchalteryjna w jednej z firm budowlanych. Dzięki tej pracy mógł ulżyć matce w utrzymaniu studenta i usamodzielnił się trochę finansowo – miał już 23 lata.

Jesienią 1937 r. Jerzy ukończył studia ekonomiczne, uzyskując dyplom zawodowy SGH ze specjalizacją w dziedzinie karteli. Zaczął szukać pracy, lecz czekało na niego jeszcze przeszkolenie wojskowe. W maju 1934 r. stanął przed komisją poborową w Piotrkowie i, mimo nerwicy serca, uzyskał kategorię A, tzn. zdolny do czynnej służby wojskowej. Ponieważ studiował, uzyskał odroczenie do 1.07.1936 r.

Na początku 1938 r. przeszedł 10-tygodniowe przeszkolenie wojskowe w batalionach Obrony Narodowej[1], które miały za zadanie przysposobienie wojskowe obywateli w czasie pokoju. Przydzielono go do 5. Pułku Strzelców Podhalańskich, stacjonującego w Przemyślu. Szkolenie ukończył ze stopniem wojskowym – strzelec (szeregowy).

[1] Bataliony Obrony Narodowej rekrutowane z mężczyzn niepowoływanych do odbycia obowiązkowej służby wojskowej) oraz rezerwistów, na czas nie dłuższy niż 5 miesięcy. Służba w rezerwie polegała na obowiązku odbycia przeszkolenia wojskowego.

Samodzielne zarządzanie majątkiem ziemskim nie było dla Janiny wymarzonym i lekkim zajęciem. Dlatego też w 1923 r., gdy trzeba było Jerzego posłać do gimnazjum, szukając lepszych perspektyw dla rodziny, porzuciła wieś, porzuciła Lubelszczyznę i przeprowadziła się z dziećmi i matką do odległego Piotrkowa (ponad 230 km). Wynajęła mieszkanie dla pięcioosobowej rodziny w kamienicy w centrum miasta, przy głównej ulicy miasta – Słowackiego nr 10/4 (dawniej ul. Kaliska), naprzeciw cerkwi prawosławnej a zarazem w pobliżu kościoła bernardynów. Było stąd blisko zarówno do gimnazjum Jerzego (około 400 m) jak i do gimnazjum, w którym Janina Kozarzewska podjęła pracę. Młodość Jerzego upłynęła w Piotrkowie. Tutaj dorastał, a na początku okupacji rozpoczynał swoją działalność konspiracyjną.

Piotrków (po 1945 r. Piotrków Trybunalski), w okresie II RP był miastem powiatowym, jednym z większych miast woj. łódzkiego. Miasto liczyło 51,3 tys. mieszkańców. Dominowały tutaj, podobnie jak w wielu miastach centralnej Polski, dwa wyznania – rzymsko-katolickie (74,6%) i Mojżeszowe (22,2%). W dniach 2÷4 września 1939 r. Niemcy zbombardowali miasto, niszcząc około 200 budynków. Rozpoczęła się okupacja niemiecka. W październiku 1939 r. Niemcy włączyli miasto do Generalnego Gubernatorstwa i utworzyli tu pierwsze getto na ziemiach polskich, w którym uwięzili ok. 25 tys. Żydów z Piotrkowa i okolic.

Janina Kozarzewska utrzymywała samodzielnie rodzinę, pracując jako nauczycielka w ośmioklasowym prywatnym gimnazjum żeńskim w Piotrkowie, które w 1932 r. zostało przekształcone w Państwowe Gimnazjum Humanistyczne Żeńskie Zrzeszenia Nauczycieli Szkół Średnich, tzw. „Zrzeszenie”, które mieściło się po sąsiedzku, przy ul. Słowackiego 11. Uczyła języka niemieckiego i francuskiego. Oprócz pracy zawodowej miała też czas na dokształcanie się i działalność związkową w ramach Towarzystwa Nauczycieli Szkół Średnich i Wyższych. W 1929 r. została nawet wybrana na sekretarza szkolnego koła TNSW. Pod koniec lat 30-tych przy szkole utworzono Liceum Żeńskie, w którym też uczyła języków.

Dzieci podrastały, uczyły się w szkołach. Wszystko jakoś dobrze się poukładało. Jednak sielanka nie trwała długo. Schorowana babcia Maria Łempicka w sierpniu 1928 r. cichutko, tak jak żyła, odeszła z tego świata. Jerzy wspominał babcię i jej pokój: na stoliku do pisania […] rodzinne fotografie: dziadka zabitego gdzieś w Rosji [1], wuja Jerzego i cioci Jany, a także bardzo wyblakła fotografia najmłodszego z Jej synów – Stefana, który odszedł niespodziewanie w świat cieni, zostawiając w Jej myślach i sercu wezwanie do modlitwy [zmarł w 1911 r. mając 20 lat – T.Z.]. Różaniec używany przez Babcię został włożony – już w trumnie – do jej zastygłych rąk, ale Matka moja pamiętała do końca życia o modlitwie w intencji młodszego brata. Na pewno też wiele myśli mojej Matki zaczęło zwracać się w tę stronę, którą ogarniała pamięcią wiernie i nieustannie Babcia. Z perspektywy czasu rozumiem, że Jej codzienne – jeśli tylko czuła się zdrowsza – bywanie w niedalekim kościele O.O. Bernardynów i codzienne odmawianie różańca, wyłączające Ją z domowej krzątaniny (w której uczestniczyła przecież czynnie i z serdeczną pogodą) stanowiły tę część Jej życia, w której wracała do czasu minionego. Niewiele o tym czasie minionym wiedziałem. Otoczony był wielką dyskrecją i stanowił niepodzielną własność Babci. Wspomnieć należy, że Cyprian Norwid twórczością wyprzedzał swoją epokę, powoli przebijał się do kanonu polskiej literatury, również rodzina specjalnie nie celebrowała jego pamięci i twórczości. W domu nie było atmosfery kultu Norwida, osobę mojej babki związałem z osobą Cypriana Norwida dopiero w szkole – wspominał Jerzy.

W następnym roku zmarła dwudziestoletnia Krystyna, przyrodnia siostra Jerzego. Matka została sama z dwójką dorastających dzieci. Mieszkanie stało się za duże i za drogie. Z czasem przeprowadzili się do „biednego domku z czerwonej cegły”, położonego też przy ulicy Słowackiego pod nr 93, ale już w „zielonej” części ulicy, za torami (ulica ta, ciągnąca się aż do granic miasta, była najdłuższą, wówczas liczyła 1,5 km). Z perspektywy czasu była to dobra decyzja, gdyż 2 września 1939 r. cała pierzeja przy klasztorze bernardynów, w której wcześniej mieszkali, została zniszczona w czasie niespodziewanego bombardowania (front był jeszcze daleko). Ten drugi budynek też nie przetrwał do dzisiaj.

Gimnazjum Państwowe Męskie im. Bolesława Chrobrego w Piotrkowie

Jerzy zdał egzaminy do gimnazjum i od września 1923 r. uczęszczał do ośmioklasowego Państwowego Gimnazjum im. Bolesława Chrobrego w Piotrkowie. Była to szkoła z tradycjami, dająca wykształcenie humanistyczne.

Gimnazjum Państwowe Męskie im. Bolesława Chrobrego w Piotrkowie swoją historią sięga XVII wieku, kiedy to przybyli do miasta pijarzy oraz jezuici i utworzyli swoje kolegia. Po kasacji zakonu jezuitów w 1773 r. budynek kolegium przejęli pijarzy. Na bazie tych szkół powstało gimnazjum męskie „Chrobrego”. Przyjęty w 1923 r. regulamin szkoły rozpoczynał się słowami: „Pamiętaj zawsze i wszędzie, że jesteś Polakiem. Nigdy, w żadnych okolicznościach, zachowaniem swojem nie zaprzeczaj temu i postępuj tak, ażebyś mógł składać jak najlepsze świadectwo o swojej Ojczyźnie i szkole, która cię kształci i wychowuje.”

j kozarzewski gimnazjum 1929

Zdjęcie klasowe (6 lub 7 klasa gimnazjum): Jerzy siedzi w drugim rzędzie (pierwszy z lewej – widoczna tylko część twarzy), drugi z prawej siedzi Stefan Kaczyński, a za nim stoi podparty Stanisław Klat (fot. z archiwum Magdaleny Nałęcz-Nieniewskiej).

Gimnazja pełniły rolę szkół średnich i nie były bezpośrednio związane ze szkołami powszechnymi, a nauka w nich była płatna. Jak widać ze zdjęć, wiek uczniów w klasie był różny (dwa lata różnicy miedzy Jerzym a Staszkiem Klatem), gdyż inna była ich droga do gimnazjum, do którego przyjmowano uczniów w wieku od 9 do 12 lat. Do egzaminu wstępnego można było przystąpić po ukończeniu 5 klasy szkoły powszechnej (teoretycznie po czwartej klasie), ale też można było materiał szkolny opanować w domu (często szybciej).

j kozarzewski gimnazjum 1931

Zdjęcie klasowe - 8 klasa gimnazjum: ostatni rząd, pierwszy z lewej (koło „8”) stoi Stanisław Klat, przed nim siedzi Stefan Kaczyński, Jerzy stoi pierwszy od prawej. Nauczyciel to Jakub Wrzask – lubiący ciszę (fot. z archiwum Magdaleny Nałęcz-Nieniewskiej).

Ponieważ egzamin wstępny obejmował też materiał nierealizowany w szkole powszechnej, dlatego też przy gimnazjum była tzw. „klasa przedwstępna” przygotowująca do egzaminu (szczególnie dla dzieci pobierających nauki w domu). Dziś nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy do takiej klasy uczęszczał Jerzy. Wiemy, że egzamin wstępny zdał w czerwcu 1923 r.

Nauka w ośmioletnim gimnazjum dzieliła się na gimnazjum niższe (klasy I-III) i 5 lat gimnazjum wyższego kończącego się egzaminem maturalnym. Świadectwo ukończenia Gimnazjum Państwowego im. Bolesława Chrobrego w Piotrkowie uzyskał 16 maja 1931 r. – Jerzy zdał gimnazjalny egzamin dojrzałości typu humanistycznego (egzaminy: język polski, język łaciński, historia wraz z nauką o Polsce współczesnej, religia i matematyka). Matura otwierała drogę do studiów wyższych.

Grupa rówieśnicza

Z domu wyniósł tradycje patriotyczne i silną wiarę w Boga, a przekonania polityczne wyniósł zapewne z grupy szkolnych kolegów. Młodzieńcze znajomości z „Chrobrego” w pewnym sensie zdeterminowały późniejsze wybory i aktywność polityczno-konspiracyjną Jerzego. Tu w gronie rówieśników snuli plany na przyszłość, ścierali swoje poglądy polityczne. Jerzy najbliżej związany był z przyjaciółmi: Stefanem Kaczyńskim i Januszem Szymańskim oraz kolegami: Wiesławem Renke i Stanisławem Klatem. Byli blisko siebie w okresie gimnazjalnym, w czasie studiów w Warszawie, a w czasie okupacji razem konspirowali – dwóch zginęło w 1944 r., a dwóch było represjonowanych po wojnie.

Janusz Szymański ps. „Jaszyn” (ur. 1913 r.) – rówieśnik, bliski przyjaciel Jerzego z „Chrobrego”, ukończył prawo na Uniwersytecie Warszawskim. W czasie okupacji mieszkał w Piotrkowie i działał w NSZ. Asesor w piotrkowskiej prokuraturze. Był w ZJ, a następnie NSZ, członek Organizacji Polskiej (OP). W 1953 r. aresztowany przez UB za działalność konspiracyjną w czasie wojny.

Stefan Kaczyński ps. „Rafał” (1913-1944) – rówieśnik, bliski przyjaciel Jerzego z „Chrobrego”, ukończył prawo na Uniwersytecie Warszawskim. Był członkiem Obozu Narodowo-Radykalnego (ONR). W czasie okupacji był członkiem OP – działał w Okręgu Warszawskim i był członkiem kierownictwa konspiracyjnej „Załogi” i organizatorem „Zydla”. W 1944 r. aresztowany przez Gestapo i rozstrzelany.

Stanisław Klat ps. „Juliusz” (ur. 1911 r.) – kolega klasowy Jerzego, mieszkał w sąsiedniej kamienicy w Piotrkowie, razem studiowali w Wyższej Szkole Handlowej. Był członkiem Stronnictwa Narodowego (SN) i ONR. W czasie okupacji mieszkał w Piotrkowie i działał w NSZ. W 1948 r. więziony przez UB za działalność konspiracyjną w czasie wojny.

Wiesław Renke ps. „Leon” (1912-1944) – starszy kolega Jerzego z „Chrobrego”, mieszkał w sąsiedztwie przy ul. Częstochowskiej, ukończył prawo na Uniwersytecie Warszawskim. Młody, charyzmatyczny, radykalny działacz narodowy. Od początku lat 30-tych organizował w Piotrkowie ruch narodowy m.in. na bazie Koła Młodych Polskiej Macierzy Szkolnej i ONR. Działał w OP. Na początku okupacji Wiesław zaangażował się w tworzenie Związku Jaszczurczego w Piotrkowie. Zginął w powstaniu warszawskim.

Ich poglądy oscylowały zdecydowanie wokół ruchu narodowego. Zapewne Wiesław był najbardziej radykalny i charyzmatyczny w tym gronie – był inicjatorem i liderem młodzieżowych miejskich organizacji narodowych, tworzonych w latach 1937-41. To był częsty schemat – chłopcy z jednego „podwórka” szli do jednej organizacji.

W czasie okupacji okazało się, że absolwenci „Chrobrego”, w tym Jerzy, gremialnie włączyli się do walki z okupantem, udowodniając, że w szkole otrzymali dobre wychowanie patriotyczne i pamiętali o przesłaniu ze szkolnego regulaminu.

j kozarzewski 1931 swiadectwo matura

Świadectwo maturalne Jerzego Kozarzewskiego z 1931 r.
(Archiwum Państwowe w Piotrkowie Trybunalskim, zbiory Roberta Rudnickiego)

[1] Zastrzelony na Półwyspie Krymskim, w Jałcie – niepewne, niestabilne czasy wojny domowej, walki o Krym i „umacniania” władzy bolszewików.

Na początek trochę o koligacjach rodzinnych, gdyż są one w przypadku Jerzego Kozarzewskiego ważne – to geny zdeterminowały w dużej mierze jego przyszłość.

Ksawery Franciszek Norwid (1825-1864) był najmłodszym bratem Cypriana Kamila Norwida (poety, prozaika, dramatopisarza, rzeźbiarza, malarza itd.). W 1862 r. ożenił się z Zofią Sobieską (1833-1912), wdową po Józefie Komierowskim. Państwo Norwidowie mieli tylko jedno dziecko – córkę Marię, która urodziła się 21 września 1863 r. w Warszawie. Po roku Ksawery Norwid zmarł, a wdowa poślubiła Władysława Radwana, z którym miała pięcioro dzieci. Maria Norwidówna (1863-1928) wychowywała się w rodzinie Radwanów wśród przyrodniego rodzeństwa.

Młodziutka Maria w 1884 r. wyszła za mąż za prawnika Juliana Łempickiego. Po roku w Lublinie przyszła na świat córka Janina Łempicka (1885-1956), a w kolejnych latach trzech synów – Jerzy, Tadeusz i Stefan oraz córka Zofia (szczegóły w Aneksie). W styczniu 1893 r. Julian został mianowany reprezentantem rady zarządzającej Towarzystwa Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej w Sankt Petersburgu. Z całą rodziną opuścił Warszawę i przeprowadził się do Petersburga, gdzie jako wysoki urzędnik carski zamieszkał w „rezerwowym pałacu” wielkiego księcia Włodzimierza Aleksandrowicza. Należy pamiętać, że w tym czasie Królestwo Polskie (ros. Царство Польское) było pod zaborem rosyjskim. Rodzina Łempickich mieszkała tam prawie 30 lat. Janina, tak jak pozostałe rodzeństwo, otrzymała staranne wychowanie i wykształcenie w Petersburgu.

obrazek przedstawia
Fot. Janina Łempicka
(Sankt Petersburg w 1910 r.)

Opuśćmy rodzinę Janiny Łempickiej, aby opowiedzieć o Zbigniewie Kozarzewskim, jej przyszłym mężu. Zbigniew Kozarzewski urodził się 29 grudnia 1870 r. w ówczesnej guberni płockiej, w rodzinie ziemiańskiej. W 1889 r. ukończył Uniwersytet w Dorpacie (obecnie Tartu w Estonii), gdzie studiował chemię. Należał tam do korporacji akademickiej Konwent Polonia. Młody inżynier chemik został zatrudniony w nowo wybudowanej (w 1899 r.) cukrowni w Trawnikach, w powiecie świdnickim (35 km od Lublina). Około 1900 r. ożenił się z dwudziestoletnią Zofią Daszewską herbu Mścigniew. Mieli dwie córki: Marię (1903-1966) i Krystynę (1909-1929) oraz syna Tadeusza (1910-1910).

Zofia, żona Zbigniewa Kozarzewskiego, zmarła młodo we wrześniu 1911 r., a czterdziestoletni wdowiec sam wychowywał dwie córki. Gdy minął zwyczajowy rok żałoby, 29 września 1912 r. zaręczył się z Janiną Łempicką, którą poznał w Petersburgu. Wnet odbył się ślub, a Janina pozostawiła wygodne życie i rodzinę w Petersburgu. Poszła za głosem serca i zamieszkała z mężem w Trawnikach (obecnie Trawniki Lubelskie), gdzie od kilku lat mąż był dyrektorem Fabryki Cukru i Rafinerii. Zamieniła petersburskie salony na wiejską sielankę. Zajmowała się dwiema małymi pasierbicami.

obrazek przedstawia
Fot. Zbigniew Kozarzewski
z czasów studenckich ok. 1889 r.

Następnego roku, 21[1] października 1913 r., w Trawnikach przyszedł na świat Jerzy Kozarzewski, a po trzech latach, 8 lipca, córka Wanda (1916-1941). Po pięciu latach małżeństwa, 26 lutego 1917 r. Zbigniew Kozarzewski zmarł w lubelskim szpitalu. Młoda wdowa została z czwórką małych dzieci, w tym 14-letnią Marią i 8-letnią Krystyną z pierwszego małżeństwa męża. Poświęciła się wychowaniu dzieci i nie wyszła powtórnie za mąż, chociaż nie było jej lekko. Cały ciężar wychowania dzieci spadł na jej barki. Jako zdeterminowana nowoczesna i wykształcona kobieta wydzierżawiła od Towarzystwa Udziałowego Cukrowni „Trawniki” majątek ziemski Minkowice Dolne i Górne koło Świdnika.

Pasierbica – Maria Kozarzewska ok. 1920 r. młodo wyszła za mąż za Jana Miłkowskiego i wyprowadziła się z rodzinnego domu. Janina pozostała z trójką dzieci. W styczniu 1921 r. zginął jej ojciec, mieszkający z pozostałą rodziną w Petersburgu. Po śmierci męża, jego żona Maria Łempicka z Norwidów wróciła do kraju. Zamieszkała z córką i wnuczętami. Odtąd we dwie zmagały się z wychowaniem trójki dzieci. Było trochę lżej. W pobliskiej Mełgwi była wiejska szkółka funkcjonująca bez budynku (lekcje po chłopskich chałupach i na plebanii – budynek szkolny powstał dopiero w 1929 r.), dlatego też, najprawdopodobniej, Jerzy materiał czteroklasowej szkoły powszechnej przerabiał w domu z matką i babką. W pierwszych latach niepodległości nauczanie domowe było równoprawne z szkolnictwem publicznym.

 

[1] Jest tutaj pewna kontrowersja, gdyż niektóre zapiski rodzinne wskazują datę 22.10.1913 r. (archiwum rodziny J. Kozarzewskiego).